lyrics
wkładam swoje myśli w kontekst, który jest dla ciebie obcy. cieszyłby cię bystry podtekst, cieszyłby cię dowcip. wkładam twoje mięso w worek i wysyłam w nicość. piękny niebyt i doktorat z zastosowań słowa "przyszłość". miasto nie chce się palić, a tobie ktoś kradnie sny. ściany nie chcą się walić, a tobie chciałbym zamknąć drzwi przed nosem, pod którym mruczysz coś tam, lennon, coś tam, coltrane jak żywy... wolałem was na pierwszej płycie, byliście prawdziwi. niszczę w mieście twoje mury formą, treścią. milczysz wreszcie, a ja mówię, tłumy wrzeszczą. listy w ustach: "zjedz mnie, zjedz mnie!", lecz ciało się nie mieści. spać mi się nie chce, a ty milczysz wreszcie. przed nosem, przed chwilą znów zdanie skreślasz. słuch niby zaginął o dobrych dźwiękach. zasłuchał się głucho, zasłonił się drzwiami, gdy będziemy sami, powiesz mi na ucho, że nie patrzę w lustro i wtedy się dowiem, że nie patrzę w lustro.
credits
license
all rights reserved